Biegus Łyżkodzioby (Spoon-billed Sandpiper, Calidris pygmaea) - WWT

Biegus Łyżkodzioby (Spoon-billed Sandpiper, Calidris pygmaea) w swojej rodzinnej tundrze. Zdjęcie WWT

Na krawędzi



Biegus Łyżkodzioby. Łatwo można sobie wyobrazić jak wygląda jego dziób. Za to zobaczenie samego ptaka graniczy z cudem. No chyba, że wybierzemy się do centrum badawczego i banku genów rzadkich ptaków mokradłowych przy rezerwacie Wildfowl and Wetlands Trust (Fundacja na Rzecz Ochrony Ptaków Mokradłowych i ich Siedlisk) w Slimbridge w zachodniej Anglii, gdzie od kilku lat mieszkają Spoonies, jak pieszczotliwie nasuwają je opiekunowie.

Pierwsze z nich trafiły tam jako młodziaki w 2013 roku z Moskwy, gdzie spędziły blisko dwa miesiące na specjalnej kwarantannie w tamtejszym zoo. Do Moskwy z kolei, małe Łyżkodzioby przyleciały samolotem z północnowschodnich krańców Syberii. Tam przyszły na świat w inkubatorze z jaj, które zabrano z gniazd ich rodziców.

Od tamtego czasu każdej wiosny wybiera się jaja z gniazd Biegusów Łyżkodziobych, które lęgną się na Półwyspie Czukockim i pobliskiej Kamczatce. Znalezienie tych gniazd jest prawdziwym wyzwaniem! I nie chodzi tylko o miliony komarów, które atakują każdy ciepłokrwisty obiekt, tudzież przechadzające się tam Niedźwiedzie Brunatne. Problemem jest doskonały kamuflaż jaj, który w połączeniu z ich bardzo małym rozmiarem czyni to zadanie niemal niemożliwym. Bez cienia przesady można to porównać do szukania igły w stogu siana. Tymczasem zdeptanie jajeczek ptaków, których cała światowa populacja liczy mniej niż 100 par(!) może poważnie zachwiać przetrwaniem całego gatunku.

Na szczęście cennych jaj szukają doświadczeni ludzie z WWT, organizacji która w swojej historii ocaliła już niejeden gatunek. Żeby znaleźć gniazdo z jajami, najpierw trzeba znaleźć same ptaki. To tylko pozornie łatwiejsze. Łyżkodzioby to mniejsze od Szpaka maleństwa schowane w doskonałe maskującym upierzeniu. Zdradza je tylko głos. Chociaż tyle! 

Cała operacja jest przeprowadzana na samym początku okresu lęgowego, na przełomie maja i czerwca. Zanim ptaki zaczną same wysiadywać i przede wszystkim po to, aby sprowokować je do złożenia drugiego lęgu, który oczywiście pozostawia się rodzicom. Tymczasem zebrane z drżącym sercem jajeczka trafiają do inkubatorów. Wylęgające się pisklęta rosną pod troskliwą opieką międzynarodowego, brytyjsko-rosyjskiego zespołu.

Od początku projektu, tzw. sukces lęgowy ostatniej, szczątkowej i szybko ginącej populacji Łyżkodziobów wzrósł o 75%. To znaczy, że o tyle więcej młodych ptaków opuszcza Syberię lecąc 8000 km na dalekie zimowiska na plażach Birmy (obecnie Mjanma) i Bangladeszu. Teraz też zaczynają się największe problemy małych migrantów: utrata ważnych miejsc postoju w efekcie szybkiej zabudowy plaż i morskich lagun oraz polowania.

Ratunkowy projekt WWT wciąż wymaga wielu zabiegów dyplomatycznych oraz politycznego wsparcia. Od Moskwy, przez Pekin, po Naypyidaw i Dhakę. Na szczęście w takich razach działacze ze Slimbridge mogą liczyć na wsparcie wielu polityków oraz sławnych ludzi, począwszy od ich patrona, Księcia Karola. 

Niezwykła praca i oddanie wielu ludzi zaczyna jednak przynosić efekty. Prawdopodobnie po raz pierwszy od bardzo długiego czasu wiosną na północne legowiska zaczyna powracać więcej maleńkich Biegusów Łyżkodziobych. Wkrótce zaczną tam też trafiać potomkowie ptaków z Slimbridge. Samolotem. Oczywiście po stosownej kwarantannie w Moskwie. Od tej pory one same oraz ich potomstwo na zimę będą musiały migrować na własnych skrzydłach!  
 
WWT prowadzi wiele akcji ratunkowych. Jedna z nich dotyczy endemicznych Podgorzałek Madagaskarskich, które już w 1991 uznano za zupełnie wytępione. Tymczasem w roku 2006, jedna uparta ekspedycja znalazła ostatnie 13 ptaków, które cudem przetrwały na jeziorze ukrytym w trudno dostępnym górach. Od tamtego czasu trwa projekt odbudowy populacji najrzadszych na świecie kaczek z myślą o ich reintrodukcji na Madagaskarze.